Save 14%

Re123+ - Magi (CD)

drone doom / post metal, BadMoodMan Music, BadMoodMan Music
List price: 466.67 Р
400.00 Р
You save: 66.67 Р (14%)
Price in points: 600 points
BMM. 031-10 x
Out of stock
The debut official release from a unique Belorussian band. The music of Re123+ is an act of meditation. Each time the band offers to a listener another kind of sound, never repeats itself preparing a special program for each concert. “Magi” is a travel to the Past demonstrating the ancient story of Adoration of Magi to the listener as an astrological story. This is the attempt to understand and to see the true essence of matter while clearing it from various interpretations. This album like all other Re123+ works was recorded during night time. Besides traditional drone-touched guitars the musicians introduced sounds of accordion, triangle and percussion. Stylistically their music varies from drone-doom to post-rock and will surely suit the tastes of early Earth fans. For proper visualization of the album’s idea the booklet includes photo art by members of Re123+ accompanied by citations from «The Island of the Day Before» by famous postmodernist Umberto Eco.

Tracklist:
1 Way To The Son 29:28
2 Three In A Desert 9:59
3 Gold, Ladan, Mirra 8:09

Artist:
Re123+
Artist Country:
Belarus
Album Year:
2010
Title:
Magi
Genre:
drone doom / post metal
Format:
CD
Type:
CD Album
Package:
Jewel Case
Label:
BadMoodMan Music
Cat Num:
BMM. 031-10
Release Year:
2010
Country Of Manufacture:
Russia
Review
Antichrist Zine
23.04.2010

Russian Bad Mood Man Music was I think in bad mood when decided issue this band :-). I’m sorry but I see this release isn’t something I can understand. The band is coming from Belarus and musically they represent some boring for me personally “music”, I even don’t know how to call their style, this is some kind of ambient music, but made in such meditative, ritualistic way, like sounds of some shamans. I do not listen to such art, and I can’t understand it at all. So let’s leave this review for those who can accept such music:).
Review
Mtuk Metal Zine

Drone. Well, it’s called that for a reason and unsurprisingly on the few occasions when I have played the likes of Sunn0))) in the presence of company it’s been met with derision and comments like ‘it’s just droning on…’ Uh…that’s the point! Well, let me tell you Magi isn’t exactly fast-paced stuff. As things are at last starting to take off with the haste (or lack thereof) of a 747 during a passing volcanic ash cloud, it occurs to me that I’ve been listening for almost a whole 6 minutes. We have lift off…please fasten your seatbelts, only another 45 minutes till we reach your destination. And with all this reverb, we’re in for a bumpy ride.

For a while, a post-rock guitar sound is introduced and over four minutes of repetition it has something of a hypnotic effect while it lasts… though it soon rumbles to a finish taking you down with an unexpected crash. Guitars noisily hiss and fuzz out rising and falling in volume and before we know it the hallucinations come to the fore and it’s a meditative humming, rich in its tone and rather calming and as it is replaced by one syllable words droning out it gradually rises in volume. The languor of the vocal delivery is rather sleep inducing while majestic is another word that springs to mind. As one comes to I find oneself in the midst of ‘Three in a Desert’ and feeling rather spaced out, struggling against consciousness in the heat. There’s an African drum beat low in the mix keeping things moving at a steady pace, as a wavering layer of fuzz sweeps the landscape. It’s all quite visual, and to read the post-modern excerpts from Umberto Eco’s The Island Of The Day Before may help understand what it’s all about. Just replace the plane metaphor for a deserted ship previously carrying plague victims…and a man discovering an island and dreaming of his shipwreck. It’s rather abstract and open to different interpretations and probably someone more versed in literature than I can make more sense of it.

Magi is certainly an interesting listen, if nothing else. It’s not one I could personally listen to very often; truth be told I can’t imagine it will be played again this year but for fans of Earth and Sunn0))) this is recommended.

Luci Herbert
Review
Magazyn Gitarzysta
9/10
20.04.2010

Re123+ to jeden z tych setek zespołów, co do których można założyć, że działając gdzieś na obrzeżach szeroko pojętej sceny, prawdopodobnie nigdy nie zdołają zwrócić na siebie należytej uwagi otoczenia. Nie mówiąc już o jakiejkolwiek tzw. popularności. Pozostaje mimo wszystko mieć nadzieję, że jednak jestem w błędzie.
Może jakimś cudem zespołowi trafi się choć minimalna porcja kultowości, w końcu niektórym twórcom tego rodzaju grania udało się to bez pudła. Zwłaszcza, że drone’owe dźwięki, w połączeniu z niecodziennie brzmiącą nazwą oraz nieodzowną aurą tajemniczości, w dobie bezkrytycznego uwielbienia dla takich projektów jak choćby Sunn O))), stanowią potencjalny przepis na niszową przynajmniej kultowość. Nawet kraj pochodzenia - Białoruś - może okazać się tu atutem, przydając całości nieco egzotycznego posmaku. Na pewno w każdym razie na nic by się to wszystko zdało, gdyby Re123+ nie miało nic interesującego do zaoferowania. A ma, i to więcej, niż można by oczekiwać po formalnych debiutantach. "Magi" bowiem, wydane nakładem BadMoodMan Music, to pierwszy oficjalny materiał zespołu.

Bazą muzyki kapeli jest zatem drone, bardzo umiejętnie połączony z post rockiem. Daje to znakomity, świeży efekt, słyszalny szczególnie dobrze w blisko trzydziestominutowym "Way to the Son", rzuconym słuchaczowi na samym początku albumu. Kto przetrwa starcie z tym kawałkiem, dalej czeka go już tylko jazda z górki. Zaczyna się od drone’owych gitar (w składzie nie ma basisty), a po pewnym czasie dołącza delikatny podkład perkusyjny oraz... akordeon. Jeżeli dotąd nie wyobrażaliście sobie rzeczonego instrumentu wykorzystanego do tworzenia podobnej muzy, to koniecznie sprawdźcie "Magi". Okazuje się bowiem, że akordeon to prawdziwa drone’owa bestia. Oczywiście, miałem już okazję słyszeć ten instrument w doom metalu, choćby w Monolithe, ale Re123+ robi to w swój własny, całkiem odmienny sposób, używając go przede wszystkim do odgrywania pojedynczych, przeciągniętych dźwięków. Dla wykreowania odpowiedniej atmosfery nie bez znaczenia jest także wokal (choć w booklecie nie podano, kto za niego odpowiada). Tak czy owak, barwa jego głosu przypomina nieco Brendana Perry’ego, choć nie ma tu mowy o typowym śpiewie. Tak jak nie ma mowy o typowej piosence. Partie wokalne, budzące skojarzenia przede wszystkim z rodzajem tradycyjnych, ludowych zaśpiewów, pełnią tu rolę jedynie instrumentu, który znakomicie uzupełnia drone’ową warstwę płyty. W dalszej kolejności pojawia się plumkająca gitara, a z nią elementy post rocka i kojące, nostalgiczne melodie. Ogólnie rzecz biorąc, mimo pozornego braku akcji, w "Way to the Son" dzieje się naprawdę sporo. Re123+ osiąga efekt, który mógłby powstać, gdyby z muzyki Cult of Luna wydestylować najspokojniejsze momenty, a następnie połączyć je z drone’ową monotonią.

Jakby tego było mało, w kolejnym "Three in a Desert" do głosu dochodzą prawie wyłącznie instrumenty perkusyjne, uzupełnione krótkimi wejściami gitary, które od połowy utworu osiągają niemal noise’owy brud i intensywność. Trzecia i ostatnia kompozycja "Gold, Ladan, Mirra" (tytuły wszystkich utworów budzą dość jednoznaczne skojarzenia) to już właściwie niemal czysty post rock. Przynajmniej, jeśli chodzi o charakterystyczny klimat, bo trudno mówić tu o jakiejś konkretnej melodii. Raczej o zapętlonej ambientowej plamie. Ciekawy efekt daje też wykorzystanie jako podkładu jedynie perkusyjnych talerzy.

W porównaniu z wieloma innymi drone’owymi projektami, muzyka Re123+ jest zdecydowanie bardziej przystępna (oczywiście tylko wówczas, gdy słuchacz wykazuje tolerancję dla przykładowo ośmiu minut odgrywania kilku tych samych gitarowych dźwięków) i ani przez moment nie nuży. Białorusini chcieli osiągnąć zupełnie inny efekt i w pełni im się to udało. Ich łagodnie płynąca muza przeszywa smutkiem i napełnia melancholią. Taki rezultat to także zasługa doskonałej, krystalicznie czystej produkcji. Słychać każdy pojedynczy dźwięk, brzdęknięcie struny czy uderzenie talerza, każde westchnienie wokalisty i każdą sekundę ciszy. W połączeniu ze świetną oprawą graficzną, "Magi" trafia do mnie w całości. Pełna rekomendacja.

Author: Szymon Kubicki
Review
KronisMortus
9/10
04.09.2010

Mistery and transcendental conception, not in the accustomed instrumentation. Recommended for everyone!

A belorusz zenekar – Demidenko (gitár, ütőshangszerek), Kozlov (harmonika, triangulum), Ljubychev (gitár), Sudarev (dob) – háromszámos debüt anyagát nem oly régen jelentette meg a BMMM. A tavalyi felvétel doom és drone keverék egyszerre, ahogyan kísérletező és atmoszférikus, mély és melankolikus is. Belső gondolatok villannak fel, érzések, képek remegnek, feszülnek a hangfalakból a hangok rezonanciáján. Mintha ősi szellemek kísértenének rég eltűnt erdők mélyén…

Azért is van kissé nehezebb dolgom a szokásosnál, mert az első dal, a Way to the Son egy fél perc híján félórás…no, de itt nem ez a lényeg, hanem maga a mű, annak szerkezete és hatása. Lassan telítődik a tér a hangokkal – először egy mély, búgó hang tölti meg, majd erre a szinte effektszerű töltetre feszül rá a gitár sötét, elborult „dallama”. A képek vibrálnak, hol az őszi erdők avarát idézve elénk, hol a piszkosszürke, eső áztatta aszfaltdzsungel ürességét. Az atmoszféra úgy fonja át az egészet, mint ahogy a köd takarót húz a földekre. A dob lassú üteme is beszáll, bizarr módon olyan lesz az egész, mint egy ősi rituálé hangfoszlánya, valahonnan a zsigerekből feltörve. Nehéz utat választott a zenekar, hiszen egy ilyen hosszú track-et nem könnyű tartalommal is megtölteni, anélkül, hogy unalmassá ne válna, de esetükben nyugodtan el is felejthetjük ezt egyből. Majd tíz perc perc után jön be a harmonika hangja, ahogyan a többi hangszer leáll, hangjaik pedig szétfoszlanak, úgy veszi át helyüket ez a nem szokványos doom/drone hangszer. Az effektív zajkeltésnek is felfogható hangok végül mégsem maradnak azok: az éterben terjed, hullámzik, ehhez csatlakozik egy énekhang, bár inkább dúdolás az egész, mintegy kiürítve az univerzumba mindent. A folklór elemek is előjönnek, mert vagy a sámán/táltos kultusz villan be, vagy pedig némileg az ortodox vallási ceremóniákra hajaz az egész összességében. Nyitott szerkezet, energiával és dinamikával vele visz egyre közelebb magunkhoz. Isten és az ember léte a Természetben…a zenei felépítés harmadik részeként újfent az összes hangszeres zenélni kezd – ezúttal azonban az eddigi alapokhoz társul némi post-metal feeling is, ami pszichedelikus elemeket is hordoz. Félelmetes kitöltés, félelmetes játék: mindez egyszerű, klasszikus játékkal, érdekes zenei keveredésként.

A Three In A Desert finom ütőshangszeres hangokkal indít, itt nemcsak a dob érvényesül, hanem Demidenko játéka is. Téboly a befelé vezető ösvényen, ahogyan elterülnek ezek a zaklatott ütemek, ahogy kifelé zengnek, kopognak, majd jönnek az effektek a gitárokon, a triangulum, tiszta ősi világ elevenedik meg (kicsit emlékeztet a VHK hangulataira ez a dal), az Idő és a Tér összefolyik, a katarzis felé közeledve tisztul, rángatózik, bőszül, hullámokat kelt…a gitár egyre súlyosabb és betegebb a vége felé – nem is tudom hogyan tudnám leírni ezt a hangóceánt…egyre meredekebb a lejtő és egyre borultabb a zene…

A záró szám a Gold, Ladan, Mirra címet viseli. Ez már inkább a post-metal/post-rock felé fordul a tiszta hangjaival, a Napot idézi, az erdő lombozatán áttörő, fényes sugarakat, az éltető oxigént, az arany fényt, ami nem szól, csak elvarázsol és magával sodor, hogy feltöltsön energiákkal. Érdekes zenei vonulat ez, ennyi váltás három dalban…persze akár nézhetjük koncepció vonalán mindezt: először az ősi dallamok kelnek életre, majd ugyanennek a transzcendentális vonalán utazik tovább a lélek, és végül megszabadulva a feleslegtől egy új pillanat bukkan elő. Egy út, amely felébreszt, jutalom, amit megérdemel a magára eszmélő ember.

Összességében egy elég érdekes lemezt hallhatunk, amely a nem megszokott hangszereléssel is felkelti az érdeklődést, hát még ezeknek hatásával. Mindenkinek ajánlom, hogy hallgasson bele ebbe a formabontó zenei világba, mert érdemes és figyelemreméltó munkát rakott le elsőként a zenekar az asztalra. Remélem hallunk még róluk!

Author: ash, szo
Review
Minaciuos Webzine

Well if you are looking for slow droning music look no further. Re123 (yes that is their name, it is not a typo) is a four-piece hailing from Belarus, and that is all I know about the band. The music is mainly slow droning Doom Metal. Monotonous and repetitive with a raw and filthy edge soaked in strange and incoherent darkness. This is a very strange record. Like I said before the music is mainly Droning Doom Metal but there is also an elements of Post-Rock in the music. Which for me is quite an odd combination. They also use some quite unorthodox instruments, like the accordion for instance. There is a sense of structured chaos to the music, with a lot of different things combined creating something quite unique and dark. I can not really make any comparisons to any other band's music, but know that if you are into slow and droning music this is for you.

Author: Mordant
Review
Pitchline Zine
6/10
03.12.2010

Creo que el nombre de esta banda está dentro del saco de los más raros del mundo, porque raro es con ganas. Y más aún, si a esto le sumamos todo el concepto global que les rodea como banda, acabaremos escuchando y conociendo algo como mínimo extraño y diferente.

Ni por asomo había escuchado hablar de esta banda y eso que parecen ser un grupo con bastantes buenas críticas entre los medios, lo cual los podrían popularizar de alguna manera u otra algo más que a otros grupos de igual parentesco que no tienen la misma suerte. Aunque también es cierto que el estilo que realizan no es de lo más común haciéndoles pasar algo desapercibidos.

Editado por un sub-sello de Solitude Production, llamado BadMoonMan Records, especializado en material Doom, Funeral Doom y todas sus vertientes, lo que aquí nos presentan es un trabajo orientado a una mezcla de estilos que ellos trabajan y que tan buen resultado les está dando gracias a bandas como estos Re123.

Habrá que pasar frío y viajar hasta Bielorrusia para dar con el origen de esta banda formada por cuatro miembros los cuales se reparten las tareas en diferentes áreas. Y digo lo de áreas porque aquí los integrantes de dicho proyecto, utilizan diversos instrumentos para plasmar lo que quieren representar. Para este trabajo han utilizado instrumentos varios como el acordeón, triángulo y percusiones varias, sumado como no podía ser de otra manera, a los instrumentos básicos de cualquier banda como serían guitarras y baterías.

El disco lo componen tres temas y su duración es de casi cuarenta y ocho minutos, por lo cual queda claro que los temas son de una duración extensa. Es así, que el primer corte dura casi la media hora y los otros dos rozan los diez minutos. El primer corte “Way to the Son”, el mas extenso, se basa en pasajes monótonos donde podemos apreciar en ocasiones unas bases rítmicas a base de guitarras y batería, irrumpiendo para dar algo de movimiento al tema. El acordeón es quizás uno de los protagonistas mas destacados en esta canción. También podemos apreciar de vez en cuando unas voces en forma de cantos haciéndonos caer en una meditación total. El segundo corte es más de lo mismo pero con la finalidad de que este es mas caótico si cabe. Las guitarras se vuelven locas al final del tema creando una situación de angustia donde los acordes son tocados sin ton ni son para llegar a un momento de desquicio total. Con estos dos temas uno ya tendría su ración de melancolía, depresión y oscuridad, pero todavía faltaría el último corte que bajo mí punto de vista es el más interesante y bello de los tres. Aquí la banda teje unas melodías con una mayor profundidad que hace que te quedes con un buen sabor de boca tras tanta monotonía. Tres temas los cuales consiguen que el oyente caiga en las profundidades del surrealismo. A todo esto, decir que el concepto global de esta obra trata sobre la adoración a los magos, lo cual podríamos deducir algo al ver el titulo del álbum, “Magi”.

Para los más cultos amantes de las letras, decir que el libreto viene ilustrado con notas del escritor italiano Humberto Eco extraídas de su libro “The Island of the Day Befote”.

Música diferente y difícil para oídos familiarizados con este estilo.

Author: Levithan
Review
Aristocrazia Webzine
03.05.2010

Il quartetto bielorusso che si cela dietro il monicker Re123+ arriva al debut direttamente prodotto dalla BadMoodMan dal titolo evocativavo "Magi".
Il viaggio (perchè tale è il percorso sensoriale e alienante a cui ci accingiamo) è un continuo e altalenante vibrato di suoni, un drone/doom che percuote, dissesta, rianima e flagella a seconda degli stati d'animo chi si accinge all'ascolto delle tre sole tracce ma più che sufficienti allo scopo raffigurativo immaginario che la formazione intende ricreare.
Il titolo del disco quanto quelli delle tracce fanno intendere chiaramente che si parla del trio che secondo la storia cristiana oltre duemila anni fa andò alla ricerca della dimora natìa del Cristo per rendergli omaggio: i Tre Re Magi.
"Way To The Sun" è l'indirizzo a cui recarsi, "Three In A Desert" la fonte di vita che in mezzo all'ostentato nulla si radica a forza mentre "Gold, Laudan, Mirra" ricelebrano i doni che posti furono di fronte al nascituro.
I toni profondi e oltremodo dilatati, l'uso del triangolo o dell'accordian e le percussioni presenti solo in alcuni tratti creano una elucubrazione mentale di stile entropico che si espande e ritrae assecondando il personale sviluppo del disco.
Elementi prettamente doom per la loro pachidermica consistenza, sprazzi di post rock e un uso consapevole di un ronzio di base costante fanno sì che le tracce ammicchino al drone intimista senza sfociare in un assolutismo noise.
Interessanti i Re123+ cattureranno l'attenzione di chi cerca sonorità alternative e legate a un caos che non sia fine a se stesso, un drone che nelle parti meno celebrali e più musicalmente libere diviene sereno e rilassante.
Ascoltate "Magi" lasciandovi cullare dal suo carattere, vivendo le sue minime ma importanti variazioni, assorbitene l'essenza, fatelo a occhi chiusi, nel nulla sarà la vostra guida.

Author: Etichette
Review
Darkside
7/10
01.09.2010

Странное название белорусского проекта как бы намекает, что и музыка будет необычной, непростой для восприятия, экспериментальной, о чем сами участники группы не забывают упомянуть в своих интервью. По «легенде», этот материал (являющийся попыткой рассказать историю о трех волхвах, принесших свои дары одному младенцу около двух тысяч лет назад, с астрологической точки зрения - что бы это ни значило, потому что, забегая вперед, скажу, что в звучании альбома это никак в целом не проявлено, разве что названия треков оперируют узнаваемыми образами и архетипами) был записан ночью, и представляет собой местами довольно бесструктурные, а местами очень гармоничные импровизации, выловленные в космическом эфире в «медитативном» состоянии, дополненные текстами Умберто Эко и меланхоличными черно-белыми фотографиями, убедительно передающими заданное настроение. Упоминая слово «экспериментальный», сами авторы охотно делятся со слушателями информацией о том, какие стили и направления музыки в этой самой «экспериментальности» слились – хотя слушателям никакие подсказки не нужны, они и сами легко опознают стилистику гитарного гула, взращенную оказавшей сильное влияние на Re123+ группой Earth и помноженную на безысходную красоту doom metal при усиленной поддержке актуального пост-рока. Добавьте «ритуальной» перкуссии (на ней строится композиция «Three in a Desert», как и множество вещей, в названиях которых упомянута пустыня) и редкие вспышки сумбурного и довольно злого «психодела» – и вы получите «Magi». Ах да, забыл еще баян, этот незаменимый инструмент в руках любого современного «производителя» drone-музыки. Вступая где-то в середине «Way to the Son», он деликатно прерывает жужжащие и вибрирующие, разреженные гитарные риффы, отодвигает на задний план напористый перестук ударных, и рассеивает плотный и вязкий звуковой поток, на фоне которого музыканты выстраивают все партии. В этой обездвиживающей тишине баян, с его плавными изгибами звука, соседствует только с размеренным мужским голосом (мне, как человеку, испорченному всякими этно-заморочками, он больше напоминает творчество Стефана Микуса, нежели коллег белорусов по цеху), погружая в транс, порождая звуковые фантомы, и низводя довольно неуютный настрой этого трека (проявленный в первые минуты) до миролюбивых, закономерно монотонных пост-роковых интонаций, которые удачно завершат не только «Way to the Son», но и весь альбом в целом – из них, лишь слегка подправленных гитарным шумом и отдаленными вспышками тревоги, состоит финальный трек «Gold, Ladan, Mirra», прозрачный и невесомый. Получается красивая и задумчивая музыка, своей бессистемностью, явленной в самом начале, требующая от слушателя открытого сознания и богатого воображения, необходимых для заполнения нарочито разбросанных по звуковому полотну пробелов и недомолвок. Если слушатель принимает эти правила и открывается навстречу «Волхвам» - его ждет более чем приятное времяпрепровождение, совсем не «bad» trip. Но так, конечно, «музыка не для всех».

Author: Maeror3
Review
Lords of Metal
7/10

Net als je denkt alles gehoord te hebben, komt dit op je deurmat vallen: het wel heel erg vreemd genaamde re123+ uit Wit Rusland presenteert hier een van de meest eigenaardige albums ooit. Wat het precies is? Geen flauw idee... Het product van een wilde nacht tussen Neurosis en Gogol Bordello? Waarschijnlijk is het de best mogelijke vergelijking, maar ook dat komt niet dicht genoeg in de buurt van de muziek op 'Magi'.

Het album opent met het enorme, dertig minuten durende 'Way To The Son', dat aanvangt als een min of meer archetypische instrumentale post hardcore/ doom song maar zich gaandeweg ontwikkelt tot iets vreemds als de basgitaar almaar achterwege blijft en er juist een accordeon ten tonele verschijnt. Dit voegt uiteraard een folkachtig element toe aan re123+, maar de manier waarop het instrument wordt ingezet op 'Magi' en het feit dat het ook juist een dominante rol speelt in de muziek maakt het resulterende geluidsbeeld nogal atypisch. Dat kan dan ook weer gezegd worden over de blikkerige, kunstmatige drumsound en de dunne productie. Die leidt echter niet af van het feit dat de song in kwestie een behoorlijke indruk achterlaat, alleen al vanwege de pure verbijstering die het nummer teweegbrengt. Helaas zijn de andere twee tracks op 'Magi', beiden van aanzienlijke lengte, maar kort vergeleken met het openingsnummer, wat te abstract om ze echt als volwaardige songs te kunnen waarderen. Ze komen meer over als soundscapes. Anderzijds is het artwork wel erg mooi om te zien.

'Magi' is zeker een van de mafste albums die ik in tijden heb gehoord. Of het echt zo goed is, is momenteel niet te beantwoorden, deels ook vanwege de lofi productie, maar re123+ zou zich wel eens kunnen ontwikkelen tot een erg interessante band.

Author: Martin
Review
Imperiumi
6.5\10
08.06.2010

2cl vodkaa, 2cl kahvilikööriä, maitoa ja jäitä. Näin valmistuu leppoisa, lähinnä laktoosi-intolerantikoille petollinen juomaseos. Valkovenäläisen Re123+:n resepti on tietynlaisessa primitiivisyydessäänkin huomattavasti monimutkaisempi.

Parhaimmillaan tiettyjä amerikkalaisia dronemestareita lähentelevä Magi on ritualistista puhdasta laulua, harmonikkaa, kitaraa ja rumpuja sisältävä, omalaatuinen ja kokeileva levytys. Esimerkiksi puolituntisessa Way To The Sonissa mennään pelkän laulun ja harmonikan voimin varmaan kymmenisen minuuttia. Parempi puoliskoni kutsui tätä ääntelyä ahdistavaksi ja pahaenteiseksi, mutta mielestäni kappaleen tunnelma on lähinnä puhdistava. Loppua kohti biisi vapautuu ehkä liiaksikin muovautuen kohti hieman tavanomaista post-metallia.

Magi syntyy luonnollisesti toistosta, mutta puuduttava ei levy oikeastaan missään vaiheessa ole. Levyn soundi on orgaaninen ja instrumentaatio minimalistinen. Three In A Desert pöllyttelee yksinkertaisen hypnoottisine rumpukomppeineen ja vähäeleisine kitaradroneineen ensimmäiset seitsemän minuuttia niin sanotusti tutkan alla, ennen kuin se purkautuu lopuksi ehkä hivenen tympeään noise-osaan. Gold, Ladan, Mirra trippailee puolestaan pehmeämmin, helppotajuisemmin, kauniimmin ja ulkokultaisemmin. Itse asiassa tämä tunnelmaltaan ilmava ja soundiltaan voimakkaasti kaiutettu, yksinkertaisen kitaranäppäilyvariaation varaan rakentuva biisi on koko lailla eri maailmasta kahden ensimmäisen raidan kanssa.

Kokonaisuutena Magi on siis harmillisen hajanainen ja epätasainen. Jos koko levy olisikin yhtä mielenkiintoista ja vangitsevaa kuin Way To The Sonin ensimmäiset 20 minuuttia, niin puhuttaisiin todella upeasta drone-eksperimentistä.

Author: Antti Korpinen
Write a review